Abstrakt
Autor dowodzi, że sytuacja ekonomiczna społeczeństw musi być rozpatrywana
z punktu widzenia historycznego. Założenie poczynione przez Francisa
Fukuyamę, że historia jak gdyby się skończyła wraz z upadkiem byłego imperium
sowieckiego, okazało się iluzją. Fukuyama przyjął, że system odpowiadający
neoliberalnej ekonomii będzie prowadził do szczęścia i dobrobytu,
a gdy się okaże jedynym, nic nie będzie mogło go zastąpić. Lecz po 25 latach
doktryny ekonomii wolnorynkowej podlegają narastającej krytyce. W wielu
krajach, w których doktryny te zostały zastosowane, nie tylko tradycyjne klasy
pracujące odczuwają, że dokuczliwe bezrobocie wzrasta, a dochody pozostają
niezmienione, nawet dla tych, którzy mają pracę. Klasy średnie również
skarżą się na malejące nadzieje dobrobytu z powodu niezmiennych lub nawet
obniżających się zarobków. Jest oczywiste, że młodsze pokolenia wkraczają
na rynki pracy z obciążeniem długami z tytułu kosztów uniwersyteckiego
wykształcenia, a rosnące ceny na rynkach nieruchomości przesuwają aspiracje
posiadania domu przez młodych ludzi poza ich zasięg. Lecz to wszystko
powinno być rozpatrywane w ostrym świetle historii. Dlaczego kapitalizm,
który istniał zaledwie przez pięć wieków, powinien być uznany za wadliwy na
całą przyszłość akurat wtedy, gdy koleiny upadającej cywilizacji prowadzą do
kresu ludzkiej egzystencji na ziemi? Kłótnie ekonomistów i polityków mogą
być zlikwidowane przez siły działające całkowicie poza ich kontrolą. Zmiany
klimatu mogą spowodować ogromne zniszczenia nawet w bieżącym stuleciu.
Z tym zagrożeniem łączy się masowa imigracja, której konsekwencje są już
obecnie łatwe do zauważenia. Naukowcy mogą eksperymentować nad sztuczną
inteligencją na swoje nieszczęście. Gdy maszyny uzyskają zdolność samodoskonalenia
się, z kapitalizmem może być koniec tak, jak i z ludzką rasą.